Lizbona jest miastem o dwóch twarzach. Jedna z nich jest starsza, jakże wyrazista, trochę pomarszczona przez czas. Druga – nowsza, pełna życia i młodzieńczej energii. Choć tak kontrastowe, nie kłócą się ze sobą, a raczej świetnie współgrają. Właśnie dlatego w Lizbonie ciężko się nudzić. Dzisiaj opowiem Wam o niej. O Lizbonie z jednej strony pamiętającej wielkie odkrycia geograficzne, a z drugiej pełnej pozytywnych wibracji, street artu i świeżego powiewu młodości i wolności.
Skarpa Warszawska, czyli o tym, gdzie przysiadła sobie stolica
16 listopada 2017Wiele miast ma swoje charakterystyczne elementy rzeźby terenu, z których słyną. Na myśl przychodzi mi chociażby wzgórze Gellerta w Budapeszcie i siedem wzgórz Rzymu. My w Warszawie mamy swoją skarpę, która, choć mniej spektakularnych wysokości, jest znaczącym elementem nie tylko rzeźby miasta, ale też naszej warszawskiej kultury. Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby nie ona, Warszawy nie byłoby tu, gdzie jest. Dlaczego?
Choć nie mieszkam na Żoliborzu, moje ścieżki ostatnio wyjątkowo często przecinają tamtejsze ulice. Nazwy na mijanych tabliczkach jak zwykle wzbudziły moją ciekawość na tyle, że postanowiłam poszperać w dostępnych mi źródłach w poszukiwaniu ich etymologii. Dzielę się i z Wami zdobytymi ciekawostkami kontynuując tym samym serię wpisów o etymologii warszawskich nazw. Czytajcie do końca! Myślę, że na koniec coś może Was zaskoczyć ; )
Hala Gwardii, czyli nowe miejsce spotkań na mapie Warszawy
24 października 2017Prawie rok po głośnym otwarciu Koszyków (o których pisałam tu) na mapie Warszawy pojawiła się kolejna hala, choć „pojawiła się” to może nie jest najlepsze słowo. Hala Gwardii stoi tu, gdzie stała od 1902, czyli w budynku bliźniaczym do Hali Mirowskiej, tuż za nią, przy Placu Żelaznej Bramy. Otwarcie nowej hali na pewno nie było tak wyczekiwane, jak otwarcie słynnych Koszyków. Czy to oznacza, że Hala Gwardii jest ich słabszą kuzynką? A może jest wręcz przeciwnie?
W powietrzu wyraźnie pachnie już jesienią, a każdy spadający z drzewa liść potęguje poczucie, że lato zaczyna być już tylko miłym wspomnieniem. Wcale się nie smucę. Już tak mam, że uwielbiam każdą porę roku i każdą z nich przyjmuję z radością. Jesień lubię szczególnie za kolory, które nadaje miastu, lekką melancholię w powietrzu, ciepłe swetry i obradzające sady. Ten czas, kiedy słońce wciąż ociepla twarze, ale już nie trzeba się przed nim chować, by jakoś wytrzymać, to idealny czas na długi spacer. Najlepiej w jakieś miejsce z historią, w którym wspomniana wcześniej melancholia zagra lepiej, niż kiedykolwiek.
Chcielibyście mieszkać w którymś z wielkich europejskich miast końca XIX wieku? Wiecie… pierwsze samochody, dorożki, po ulicach wciąż więcej się chodzi, niż jeździ. Damy w sukniach, eleganccy dżentelmeni. Gdzieś tam, roznosi gazety młody chłopak w kaszkiecie, a starszy pan w kapeluszu czyta tę samą gazetę w cieniu dorodnego drzewa…
Chcielibyście tam zamieszkać? Bo ja nie. W niektórych z tych miast bowiem tak śmierdziało, że właściwie ciężko było w nich żyć! Zanieczyszczone powietrze stało bez ruchu całymi dniami, roznosząc nieprzyjemny odór i rozwijając bakterie. Czy teraz nasze miasta nie śmierdzą tylko dlatego, że bardziej dbamy o higienę? Niezupełnie. W końcu tyle samochodów po ulicach jeszcze nigdy nie jeździło!
Warszawa ma tę dużą zaletę, że jest świetnie skomunikowana z wieloma miastami. Chcesz odwiedzić Kraków? Nic prostszego! Masz ochotę na Poznań? Wystarczy wsiąść do pociągu. A co powiesz na to, by tym razem wybrać się na wschód i odwiedzić kulturalną stolicę tej części Polski? Wsiadaj w pociąg, Lublin już za dwie godziny*!
Już po ostatnim wpisie z serii Urbanjungle mogliście przekonać się, że Warszawa to nie tylko szare ulice, ale też duuużo zieleni. Dzisiaj mam za to dla Was totalną petardę! Miejsce, w którym możecie poczuć się jak w tropikalnej dżungli, a bogactwo roślin przyprawi Was o zawrót głowy.
Odkąd zaczęłam studia w Warszawie mieszkałam już na Woli, w Śródmieściu i na Mokotowie. Teraz mieszkam na Grochowie i z wielką pewnością mogę powiedzieć, że w żadnym z tych miejsc nie mieszkało mi się tak dobrze, jak tu. Stoją za tym twarde powody! Zobaczcie sami i przekonajcie się, że nie taka Praga straszna, jak ją malują.