Odkąd zaczęłam studia w Warszawie mieszkałam już na Woli, w Śródmieściu i na Mokotowie. Teraz mieszkam na Grochowie i z wielką pewnością mogę powiedzieć, że w żadnym z tych miejsc nie mieszkało mi się tak dobrze, jak tu. Stoją za tym twarde powody! Zobaczcie sami i przekonajcie się, że nie taka Praga straszna, jak ją malują.
Podczas jednego z dosłownie paru słonecznych dni tej wiosny (nieźle się zaczyna, co? Pierwsze zdanie i już wyrzuty!) wybrałam się na spacer po Żoliborzu, który znam bardzo słabo. Przed tym spacerem nie znałam go właściwie wcale, więc od dawna kusiło mnie, by zapuścić się w liczne uliczki tej dzielnicy. Powiem szczerze… jestem wielką fanką Pragi-Południe i świetnie mi się tu mieszka, ale od tego spaceru nieśmiało zaczęła mi świtać w głowie myśl o wynajęciu nowego mieszkania gdzieś na Pięknym brzegu. Czemu? Nie pytajcie, tylko zobaczcie ; )
Kiedy po wojnie podjęto decyzję o przywróceniu stołeczności Warszawy, nad planami miasta od razu zawrzał spór pomiędzy modernistami i tzw. „zabytkarzami”. Każda grupa ciągnęła w swoją stronę. Ci drudzy chcieli odbudować miasto takim, jakie było przez wieki, pierwsi chcieli uwolnić je od duchów przesłości i realizować międzywojenne założenia z jeszcze większym rozmachem. Gdyby tego było mało, największy nacisk przyszedł z innej strony. Ku niezadowoleniu wszystkich przeciwników stalinizmu, socrealistyczne wizje realizowane były w trybie tak pilnym, że nawet odbudowa Zamku Królewskiego zeszła na daleki plan.
Jest rok 1939. Przechodnie spacerujący dosyć gęsto zadrzewionym placem Napoleona spoglądają zafascynowani w górę. Dominujący nad placem drapacz chmur właśnie urósł o nową konstrukcję i mierzy teraz aż 78 metrów! Gazety donoszą, że już za rok zaczną nadawać stamtąd stały program telewizyjny. Jest się z czego cieszyć! To pierwszy taki nadajnik w Europie. Póki co, mogliśmy tylko usłyszeć krótką audycję radiową z udziałem Mieczysława Fogga, ale co to było za przeżycie!
Nie wiem, jak to działa, ale jedzenie na świeżym powietrzu zawsze jakoś bardziej mi smakuje. Nawet kiełbasa z grilla i z patelni to na pewno nie jest to samo, nie bójmy się mówić o tym głośno. Być może właśnie dlatego street food skradł moje gusta i głównie w ten sposób żywię się na wakacyjnych wyjazdach. W krajach cieplejszych niż Polska klimat zdecydowanie sprzyja food truckom i wszelkiego rodzaju budkom z jedzeniem. Całe szczęście, że mamy już wiosnę i sezon na jedzenie w plenerze ruszył pełną gębą!
Wracam z kolejnym wpisem Waszej bez wątpienia ulubionej serii o etymologii nazw warszawskich dzielnic, osiedli i ulic. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mogłam się doczekać tego wpisu. Poszukiwanie źródeł nazw, których mieszkając tu używamy na co dzień, jest dla mnie zawsze bardzo ekscytujące : ) Tym razem wybierzemy się na Mokotów!
Kawa i design to zaskakująco bliskie sobie pojęcia. Kawiarnie bez charakteru i odpowiedniego klimatu spłaszczają aromat kawy, a na pewno nie pomagają mu się w pełni wydobywać. Idealna kawa to ta pita w odpowiednim towarzystwie. Sam na sam ze swoimi myślami lub w towarzystwie odpowiednich ludzi, nawet obcych, ale połączonych pewną nicią porozumienia. Tym, co przyciąga podobnych sobie ludzi, mogą być dobra kawa i dobry design, a już na pewno ich połączenie w jednym miejscu.
Wiosna w Warszawie – jak się przygotować? + wiosenny planner miejsc do pobrania!
23 marca 2017Dzisiaj, kiedy pierwszy raz od dawna obudziło mnie słońce, wstałam z uśmiechem na twarzy! To nic, że w tym momencie pada deszcz, ważne, że prawdziwa wiosna wisi w powietrzu, a deszcz przecież potrzebny jest roślinom, by lada moment wybuchły zielenią. Tak się pocieszam i udaję, że nie widzę newsów o opadach śniegu gdzieś w Polsce (srsly?!). Właśnie teraz jest idealny moment, żeby do wiosny porządnie się przygotować i nie obudzić się jesienią z przysłowiową ręką w nocniku, że coś chciałam, a nie zdążyłam.
Centrum miasta jest jego sercem, które żyje, bije głośno i napędza cały miejski organizm. To tutaj swój początek i jednocześnie koniec ma większość miejskich aktywności, a ich zagęszczenie jest największe. Kiedy myślimy o Warszawie hasło „centrum” na myśl przywołuje nam prawdopodobnie okolice Pałacu Kultury i Nauki. Jednak czy to centrum spełnia właściwie swoją rolę, a może nie jest to jedyne serce miasta? W Warszawie serca mamy co najmniej dwa. Każde wadliwe.
Niełatwe są spacery w listopadzie. Temperatura nie sprzyja przykręceniu kaloryfera, a co dopiero wyjściu z domu. Ziemia sprawia wrażenie, jakby wolała okryć się ciepłą pierzyną chmur zatrzymując przy sobie resztki ciepła. Miasta za to wydają się nam brzydsze niż kiedykolwiek, a szarość elewacji osiąga swój najciemniejszy z odcieni. Mimo to są miejsca, w których życie wciąż tętni z zadziwiającą intensywnością. Na szczęście nie mam na myśli molochów centrów handlowych, ale też zwykłe miejskie ulice.