Każde miasto ma swoje straszące szkielety nieukończonych budynków. Niektóre straszą otwarcie górując nad miastem, jak słynny „Szkieletor” w Krakowie, inne z pokorą chowają się przed ciekawskimi spojrzeniami mieszkańców. Na jedno z takich miejsc natknęłam się w ubiegły weekend. Wizyty w nim kompletnie nie planowałam. Pół soboty spędziłam na spacerze, eksplorując Powiśle wzdłuż i wszerz, kiedy przechodząc obok mostu Poniatowskiego zainteresowały mnie dziwne konstrukcje tuż pod nim. Podeszłam bliżej, a moja ciekawość rosła z każdym krokiem, nie mogąc powstrzymać się, by w końcu dać się wciągnąć do środka.
Koszyki… ich otwarcie było wyczekiwane przez Warszawiaków niemalże jak przywrócenie Mostu Łazienkowskiego przez mieszkańców Pragi-Południe. Duży szum jeszcze przed pierwszym złożonym zamówieniem znacznie wywindował oczekiwania. Hala okazała się miejscem równie modnym, co kontrowersyjnym. Każdy spodziewał się po niej czegoś innego. Starsze panie z wózkami liczyły na halę sprzed lat, młodzi hipsterzy spodziewali się czegoś kompletnie nowego, nie ważne co by tam było, ważne by dało się to określić słowami „miejsce-koncept”. Moja opinia pojawia się dosyć późno, bo aż dwa tygodnie od otwarcia. Z pewnością był tam w międzyczasie już każdy, lub chociaż zna kogoś, kto tam był. Wolałam jednak poczekać aż kurz opadnie i pierwsze steki zostaną strawione.
Wehikuł czasu pozostaje na razie jedynie w sferach naszych marzeń i wyobrażeń „co by było, gdyby”. Istnieją na szczęście miejsca, w których możemy poczuć się, jak w innej epoce. Należy do nich na pewno Neon Muzeum, które znajdziecie w SOHO Factory. By uzyskać do niego dostęp nie musicie konstruować wystrzałowego samochodu, jak w „Powrocie do przyszłości”, a jedynie przekroczyć próg ciężkich, metalowych drzwi. Muzeum neonów było jednym z moich must-do na październik.
Pełną Parą, czyli dlaczego żałuję, że nie studiuję już na Politechnice
17 października 2016Niedawno rozwiewałam Wasze wątpliwości, co do źródeł pochodzenia nazw warszawskich dzielnic. Post cieszył się ogromnym zainteresowaniem i prosiliście mnie o więcej podobnych informacji, jednak bardziej szczegółowych, dotyczących poszczególnych osiedli, a nawet nazw ulic. Bardzo się z tego cieszę, bo oznacza to, że interesuje Was to samo, co mnie. Ciekawostki historyczne na temat różnych nazw, których używamy przecież dzisiaj na okrągło to coś, co chyba najlepiej zapamiętywałam z wykładów. Z ogromną przyjemnością spełniam więc Waszą prośbę i biorę pod lupę Śródmieście. O ile większość nazw osiedli nie będzie pewnie niczym odkrywczym, to myślę, że parę z nazw ulic i placów może Was mocno zaskoczyć. Będziecie mogli zabłysnąć wiedzą przed znajomymi podczas spaceru! : )
Październik przyszedł zdecydowanie szybciej niż się tego spodziewałam. Dla mnie oznacza on powrót na studia po półrocznej przerwie. Dodatkowe obowiązki i nie zawsze sprzyjająca pogoda mogą nas z łatwością przytłoczyć tak, że będziemy chcieli zakopać się pod kocem i wyjść spod niego dopiero wraz z pierwszymi oznakami wiosny. Na szczęście jesień ma w sobie mnóstwo często niedocenianego czaru i uroku. Wystarczy się rozejrzeć. Nie chcę go przegapić, dlatego, podobnie jak miesiąc temu, stworzyłam sobie listę rzeczy do zrobienia w październiku, z której mam nadzieję, że i Wy skorzystacie.
Domki fińskie, czyli oaza spokoju w samym środku Warszawy
28 września 2016W samym środku Warszawy, tak blisko ścisłego centrum, w okolicy gmachu Sejmu i Traktu Królewskiego nie uświadczysz wielkich, szklanych wieżowców i gęstej zabudowy. Możesz za to zaszyć się w zielonych hektarach Łazienek i spacerować wśród eleganckich form Parku Ujazdowskiego. Na tym, jakże cennym dla miasta terenie, znajduje się coś jeszcze. Maleńkie domki fińskie pokryte ciemną farbą skutecznie kryją się w tej zieleni przed miejskim zgiełkiem. Choć wyglądają bardzo niepozornie, pamiętają jeszcze Warszawę, która na moment przestała istnieć zasypana gruzem. Skąd się tu wzięły i dlaczego Warszawiacy tak je uwielbiają?
Wrzesień pomału dobiega końca, temperatury coraz niższe, a kurtki coraz grubsze. Na ulicy przybywa pożółkłych liści i studentów – tych starszych i młodszych, którzy po raz pierwszy przyjechali przeżyć tu swoją intelektualną przygodę. Nie jest łatwo odnaleźć się samemu w niemal dwumilionowym mieście. Cztery lata temu byłam dokładnie w tej samej sytuacji. Miasta kompletnie nie znałam, praktycznie wszyscy moi znajomi zaczęli studia w innym mieście, więc szybko musiałam sama nauczyć się, jak się tu funkcjonuje. Dzisiaj zdradzę Ci parę ogromnie ważnych niepisanych zasad, które pomogą Ci się w mieście odnaleźć i znajomość ich nie da poznać, że jesteś tu od wczoraj.
Ostatnio, kiedy jestem zmęczona zgiełkiem miasta, dosyć często wybieram Jazdów. Dosłownie w kilka minut docieram tu Trasą Łazienkowską i zaszywam się w tej oazie spokoju w Śródmieściu Warszawy na długie godziny. Jazdów ze swoją wyjątkową zabudową i ogromem zieleni pozwala z łatwością przenieść się w inny wymiar rzeczywistości.